Wiktor Smol Wiktor Smol
606
BLOG

Bondaryk (ABW) odszedł sam, czy na polecenie?

Wiktor Smol Wiktor Smol Rozmaitości Obserwuj notkę 2

 

 

W ramach dopuszczonej wolności słowa przelewam na papier swoje myśli i przypuszczenia. Buduję konstrukcje hipotez, stawiam znaki zapytania i szukam odpowiedzi – błądzę i staram się w mojej dociekliwości dociec prawdy.  

Wsłuchując się uważnie w wypowiedź premiera Donalda Tuska o dymisji generała Bondaryka, szefa ABW, słyszymy, że to, co dobrego dla Agencji zrobił jej dotychczasowy szef pozostaje, i nie ma w tej chwili pilnej potrzeby nominowania nowego szefa. Obecny zastępca doskonale się sprawuje.

Tajemnicza dymisja szefa służb, które z jednej strony ponoć wykazały się profesjonalizmem, a z drugiej strony niedostatecznie działały przy aferze z Amebr Gold, budziła ciekawość i pytania. Przecież nie zmienia się dobrych koni w pełnym galopie. Tym bardziej, że ABW zebrała materiał dot. zmowy cenowej przy ustawianiu przetargu na budowę dróg i autostrad na Euro 2012.

Zatem przejdźmy do uwagi premiera po aferze z lata 2012, po której premier oficjalnie wyraził swoje niezadowolenie na brak profesjonalizmu ABW. Wtedy rzekomo Agencja niedostatecznie skupiła się na pracy, co pozwoliło na przekręt w Amber Gold.  

Czy aby na pewno o to pan premier miał żal do Bondaryka? Czy może o to, że w takiej skali i takiej formie doszło to do mediów, o to, że ABW nie nałożyła zawczasu blokady informacyjnej. A może miał żal o to, że w aferę został zamieszany syn premiera, o to, że ludzie Bondaryka nie dość skrupulatnie ochronili informację o tym młodym człowieku?

Jeśli dobrze wsłuchamy się w całą aferę i wnikliwie przyjrzymy jej początkowi, i temu, że tak naprawdę nie chodziło w części afery wiążącej z nią Michała Tuska o rzekome załatwienie pracy synowi premiera w OTL, a w rzeczywistości o zupełnie coś innego – o rzekome wystawianie lipnych faktur na rzecz Amber Gold, to dymisja Bondaryka zaczyna być klarowna.

Wiele wskazuje na to, że to wypłynięcie nazwiska syna premiera przy aferze para-banku było bezpośrednią przyczyną odejścia szefa służb, które między innymi mają za zadanie ochronę na wszystkich płaszczyznach rodzinę prezydenta, premiera i jeszcze kilku ministrów.

Teraz przyszedł czas na drugie pytanie. Czy aby na pewno dane dotyczące „zmowy cenowej*” – prawda, że ładnie nazwano przekręt na kilkaset dużych kawałków – wyszły z polskich służb drogą oficjalną i za pośrednictwem rządu zostały przekazane Brukseli? Czy i w tym przypadku chodzi o nieco inny kontekst, a prawda wyglądała zupełnie inaczej? To pytanie pozostawiam tym, którym myślenie nie sprawia problemu i czynność ta – myślenie – nie boli.

Lubię otwarte pytania – pozwalają na własne (dowolne) interpretacje faktów, zwłaszcza tych podawanych przez tzw. stronę rządową. Wszystko mogę zrozumieć, nawet to, że strona rządowa mija się z prawdą, a ukryciu tej prawdy pomagają wszelkie służby i organa państwa stojące na straży jego bezpieczeństwa.

Wiktor Smol
O mnie Wiktor Smol

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości