Jest sobota, sobota rano, nigdzie nie muszę się spieszyć, nigdzie nie muszę być punktualnie o czasie. Siedzę sobie i przeglądam prasę i wpisy, komentarze i uwagi. Jest sobota, dodam tylko, że rano. Jestem tuż po analizie „materiału poglądowego” i doszedłem do (przykrego) wniosku, że Solidarność od czasów agenta Bolka, to już tylko ‚esbecka speluna’ Pod Wezwaniem Wszystkich Naiwnych.
Wiem, że to przykre, że nawet smutne i boli, ale taka jest rzeczywistość jak dni w kalendarzu – nie wszystkie są zaznaczone na czerwone, choć w każdy dzień ktoś ma imieniny, urodziny, rocznicę tego i tamtego (jedni ślubu, inni rozwodu, jedni narodzin inni pogrzebu) nie zawsze mamy święto i wolne od myślenia.
Słucham dziś lamentów tych samych ludzi, którzy jakiś czas temu dali się nabić w butelkę.
Kto ich nabił bardziej: Duda czy Tusk? Nie wiem, ale wiem , że to „dzieło” wspólne Dudy, Tuska, rządu i samych górników.
Mieli pójść „Na Warszawę” w czasie Euro 2012 i ją zablokować. Nie poszli. Widać woleli pić piwo z Lidla i oglądać ustawione widowisko na czterech stadionach.
Tak sobie myślę, że skoro lubią show, to może poprosiliby Jurka, aby zmontował następną akcję pod chwytającym za serce zawołaniem: „Ratujmy polski węgiel!”
Bo prawda jest taka. Gdyby nie Jurek, to minister (i jego wice) mogliby zamiast ministerstwa zdrowia prowadzić już tylko zakład pogrzebowy.
Więc może Jurek uratuje cztery litery Piechocińskiemu i ocali rząd fachowców, ponoć najlepszy pod słońcem Peru.
Jakby co, to ja osobiście wrzucę do takiej puszki swoją złotówkę. No może nie zaraz całą – wpierw sam odejmę z niej (tej zdeklarowanej złotówki) to co kradnie się zwyczajowo z każdego podarowanego złocisza, czyli jakieś 58 groszy.
Nie wiem czy moje 42 grosze uratuje polski węgiel? Ale wiem, że moją utrapioną tym stanem rzeczy duszę na pewno.
Zatem do działa! Mości panowie. I nie na ruskich, tylko na warszawkę.
Zanim mi kaktus wyrośnie to wpierw podlewam, a potem już tylko czekam.
